na deptaku tam gdzie dom zdrojowy...i polany surowiczne

Pospacerowaliśmy, a potem do Barejowa-Kupele. My z Pawłem przewracaliśmy oczami na słowo "uzdrowisko", ale to miejsce nie miało nic wspólnego z naszym miejscowościami uzdrowiskowymi. To co najbardziej przypadło całej ekipie do gustu to skansen, wstęp 1,5 eu. No to zaczęliśmy kręcić nosem, że może by tak odpuścić, że nie przewidzieliśmy wycieczki na Słowacja i nie mamy euro, a tu pan z budki mówi, no to dla każdego cena po euro i fotografowanie za darmo, a na to nasza kochana Gosia nie czekając na przyzwolenie gawiedzi, kupiła wszystkim bilety i zarządziła wycieczkę. Każdy z nas poczuł się jakby dostał lizaka. Dosłownie wbiegliśmy w podskokach do tego skansenu, jakby te 2zł to było coś ponad nasze wyobrażenie. Ot chwyt marketingowy, ale jaki skuteczny heheehhehhe
Skansen cudowny. Okazało się, że wśród nas jest dziewczyna Marta, która interesuje się życiem wsi i była naszym przewodnikiem po chłopskich chatach, oborach i dwóch uroczych cerkwiach...spędziliśmy tam 2 godziny męcząc przewodniczkę, żeby jeszcze coś opowiedziała: np. jak była w domu panna na wydaniu, to się malowało dom na niebiesko. Albo jak panna nie miała posagu, to ojciec kazał jej ubrać lnianą koszulę i stanąć pod światło. Rysy jej pięknego ciała miały być zachętą dla przyszłego oblubieńca. Marta tak zmysłowo opisała tą scenę, że wszyscy nabrali rumieńców - niesamowite, co?
Ale to nie koniec przygód. Potem przekąsiliśmy na granicy vyprazanyj syr i udaliśmy się do pewnej chaty, do której w roztopach, przez rzekę dotarliśmy w środku nocy. To słynna chata elektryków - miejsce MUST SEE:
http://www.chatki.yoyo.pl/polany.html
Świece, zapach pomarańczy, śpiewanki i co najlepsze - ciepła herbatka - lek na całe zło (czytaj na przmococzne butki).
Niestety nie mogliśmy tam nocować, bo na sylwestra było ful, wiec z powrotem przez pola i lasy do auta i do Krempnej.

Zdjęcia (7)

Komentarze (0)