Geoblog.pl    salicjo    Podróże    otostop in Turkiye    w sercu Gór Pontyjskich
Zwiń mapę
2009
17
lip

w sercu Gór Pontyjskich

 
Turcja
Turcja, Artvin
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2553 km
 
Po 5 minutach biorze nas budowniczych. Kierowcy opowiadają nam o powodzi i zerwanych drogach. Dlatego jest pełno Jandarmy na drogach. jedziemy tuż nad przepaściom - jesteśmy zachwyceni widokami. Zostawiają nas gdzieś na rozdrozu. Po chwili zatrzymała się mała cieżarówka. 2kierowców - to pewnie nas nie wezmą - wzieli, bo dla Turków nie ma rzeczy nie możliwych. Zmierzamy na załadunek, czaj i krótki postój. Mijamy wejście do Cehnnem Deresi Kanyonu, kierowcy widza nasze zainteresowanie, więc zatrzymują się i wchodzimy na sekundę, ale czas nagli kierowców. Wracamy do auta i jedziemy do Ardahan. Na herbatce poznajemy 2 chłopaków na motorach, opowiadają nam o regionie i ulewie i swoich planach przejechania Turcji na około. Zanim zdążyliśmy wypić herbatę, zgadują się z naszymi kierowcami i tłumaczą nam ich plany. Trochę zawiłe, ale decydujemy się jechać z nimi, w końcu jadą do Erzurum. Nie wiem co nas tak nagliło, bo przecież mogliśmy zostać dłużej i teraz żałuję tego kanionu - ale cuż, będzie do czego wracać. Do tego jest tu wiele festynów, dla zainteresowanych:

http://www.karalahana.com/english/archive/travel-whattosee.html

Przejezdzamy przez uroczy Park Naodowy Karagol-Sahara. Mijamy malownicze wioski, takie jak Velikoy czy Yusufeli (skąd mieliśmy iść na Kacgar). Region słynie z przepraw tratwami po rzece Coruh (Czoruh). Co chwila mijaliśmy drogowskazy do pobliskich kościółków, przydrożne psy i małe źdódełka.
Ktoś nie pamiętam kto, mówił nam żebyśmy nie jechali do Savsat, bo niebezpiecznie (ta śpiewka powtarzana była prawie wszędzie). Nasi kierowcy powiedzieli, że jadą na rozładunek i wrócą za 2 godziny. Wspaniałomyślnie zostawiamy u nich plecaki i łazimy po mieście. Jest mega gorąco, po długich ulewach ani śladu. Ludzie gapią się na nas, a my na nich. Wzajemnie jesteśmy siebie bardzo ciekawi. W piekarni widzimy baglame, piekarze widząc naszą ciekawość, ściągają instrument ze ściany życzą sobie zdjęcia.
Za 3 liry kupujemy obrączki, po podobno w niektórych regionach lepiej być formalnym związkiem (tak naprawdę przydało się to dopiero w Konyi). Po małym rekonesansie
czekamy na kierowców i zastanawiamy się, czy dobrze się zrozumieliśmy. Oto są. Widzimy, że niosą jemek. Skoczyłam do sklepu po słodycze na deser i...jedziemy, tym razem na piknik. Nad rzeką znajdujemy piękną polankę, gdzie oficjalnie z własnej nie przymuszoej woli, przestaję być wegetarianką. Pida z mięsem - cudowna, najlepsza jaką jadłam. Mamy towarzyszy, górskie psy, jedzą z nami.

Objedzeni jedziemy skalistymi drogami i nagle zatrzymujemy się w środku niczego. Wysiadamy, przechodzimy przez drewniany, zniszczony most i .... czajownia. No tak to już była 3 godzina bez herbaty - nie może być, trzeba uzupełnić płyny:)))

Skały i góry są nieziemskie. Czasem kamienie spadają na dach, czasem tylko jedna nitka jest wolna, na drugiej błoto. A krajobrazy bajeczne. Super był postój nad słownym jeziorem, gdzie Panowie bawili się w rzucanie kamieniami, a ja miałam trzymać aparat i nie panikować:) Oczywiście żaden z nich nie dorzucił, bo byliśmy jakieś 500m nad jeziorem.

Ok 21 dojeżdżamy na przedmieścia Erzurum. Zatrzymujemy się pod salonem Renaut...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
salicjo
Ania Hojwa
zwiedziła 9% świata (18 państw)
Zasoby: 84 wpisy84 13 komentarzy13 448 zdjęć448 7 plików multimedialnych7
 
Moje podróżewięcej
11.02.2012 - 11.02.2012
 
 
10.08.2011 - 19.08.2011
 
 
28.01.2011 - 13.02.2011