Geoblog.pl    salicjo    Podróże    otostop in Turkiye    dangerous region
Zwiń mapę
2009
21
lip

dangerous region

 
Turcja
Turcja, Hazar Gölü
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3283 km
 
Wiele razy słyszeliśmy, że "Turkie is dangerous", ale w okolicach Van i Dijarbakir słyszeliśmy to najczęściej.

I tak z Van pojechaliśmy do Tatvan, gdzie chcieliśmy spotkać Kumaka, ale się nie odezwała. Pojechaliśmy dalej. Mieliśmy jechać przez Bigol (because Dijarbakir is dangerous) ale poznaliśmy 2 lekarzy Faruka i Vesyle, którzy jechali do Dyjarbakir, więc zabraliśmy się z nimi. Jak tylko wyjechaliśmy dostaliśmy cynk od Kumaka, że właśnie schodzą z Nemrut Dgi...no cóż jedziemy dalej. W małej wiosce Licesi mamy postój 2godziny. Pijemy czaj z całym szpitalem i czekamy, aż nasi kierowcy skończą pracę. Jest strasznie gorąco. Kierowcy zbierają nas na most Malabadi, ale jest tak gorąco, że nawet kozy chowają się w cieniu. O zachodzie słońca docieramy do Dijarbakir. Nasi kierowcy chcą nam zapłacić hotel, dzwonią do znajomego, który próbuje nas odwieść od stopowanie - bezskutecznie.

W Dijarbakir jesteśmy jak małpki wszyscy się pytają co robimy na drodze, a my "otostop, otostop". Stają koło nas (oczywiście, żeby się naradzić po turecku co z nami zrobić) w związku z czym nie możemy nikogo złapać. Wreszcie zostawiamy to zgromadzenie i szukamy jakiegoś miejsca, gdzie mógłby się zatrzymać samochód. Zatrzymuje się kurdyjska rodzina (dziadek, ojciec, siedmioletni chłopczyk) jedziemy z nimi. Mimo iż są bardzo biedni, nie chcą przyjąć pieniędzy za jedzenie. Kupujemy małemu Hasanowi słodycze, a ten wcinał, aż mu się uszy częsty. COs nam próbują powiedzieć, więc dzwonimy do naszego kochanego Yusufa, który przetłumaczył, że nie możemy sami spać nad jeziorem bo to niebezpieczne, dlatego Kurdowie zostają z nami - miło, nie? Docieramy do Hazar Golu, gdzie rozbijamy obozowisko i śpimy pod pięknym rozgwieżdżonym niebem.
Wstajemy nad ranem, a kierowcy dowożą nas do Malati. Tam czekamy 4 godziny.
Co łapiemy samochód, to zawozi nas na dworzec autobusowy. Do tego jeszcze zaliczamy pierwszą większą kłótnie i rozchodzimy się. Ale zaraz wracamy bo przecież jedziemy w timie. Z następnym kierowcą to samo:
-Seni gidiyorum Kayseri? (Czy jedziesz do Kayseri?)
-Evet, evet (tak, tak)
-otostop?
-tamam (w porzÄ…dku)
No i znowu zaworzeni zostajemy na otogar, facet wyjmuje plecak Pawła i z uśmiechem zanosi na dworzec. Robi się zbiegowisko, kierowca krzyczy "otostop yok, otogar evet" (autostop, nie! dworzec autobusowy tak!). Bierzemy plecaki i dziękując zmykamy od tych niedzwiedzich przysług.

Następnie łapiemy chłopaka z Jandarmy. Odrabia w Malatii służbę wojskową (15 miesięcy!). Świetnie mówi po angielsku i tłumaczy, że Malaci:) są trochę nieustępliwi. A my "trochę?" dziś 5 razy byliśmy na dworcu hehehehe. Chłopak chętnie pojechałby z nami, bo już ma dosć służby i tęskni za Istanbulem (jakbym wyladowała na takim zadupiu to też, bym tęskinła). Wywozi nas na super miejscówkę, gdzie od razu łapiemy tira prosto do Kayseri - bombowo. Jedziemy górzystymi terenami, zajadając się lokum i podziwiając pommarańczowe pola, gdzie suszą się morele. W Kayseri, gdzie stop złapał nas.
- Merhaba, gidiyorym Nevsehir?
-Yes my friend.
-Can You take us?
-Yes my friend.
Tak, poznaliśmy Mercana, który po drodze pokazał nam Urgup (sliczne miasteczko) i wspaniałą panoramę przy Rose Valey. Wtedy Paweł wymyśł, że wejdziemy na górę. Na jaką? do dziś nie możemy znaleźć nazwy tego płaskowyzu, ale pomysł zrealizowano:)

******************************************************************************************************

Many times we have heard that "The Turk is dangerous," but in the vicinity of Van and Dijarbakir heard most often.

And so we went to the Van Tatvan where we wanted to meet fire-bellied, but did not, "she said. We drove on. We had to go through Bigol (Because Dijarbakir is dangerous) but we met two doctors and Vesyle Farouk, who went to Dyjarbakir, so we went with them. As soon as we left we got a tip from fire-bellied, that is descended from Nemrut DGI ... cuz we're going no further. In the small village we stop 2godziny Licesi. Typically drink with the whole hospital and wait until our drivers are left. It is terribly hot. Drivers collect Malabadi us on the bridge, but it is so hot that even a goat hide in the shadows. At sunset, we reach the Dijarbakir. Our drivers want us to pay the hotel, calling up a friend who is trying to dissuade us from alloying - to no avail.

In Dijarbakir we are like monkeys we all ask what we do on the road, and we "otostop, otostop." Are near us (other Stat, to take counsel in Turkish what to do with us) and therefore we can not catch anyone. Finally, we leave this meeting and look for some place where they could stop the car. Stops Kurdish family (his grandfather, father, seven-year old boy) go with them. Although the very poor are not willing to accept money for food. Hasan We buy little candy, and this wcinał until his ears częsły. Something we are trying to say, so we call our dear Yusuf, who translated that we can not sleep alone on the lake because it's dangerous, because the Kurds are with us - nice, huh? We get to Hazar Goal, where robijamy camp and sleep under the beautiful starry sky.
We get up in the morning, a driver doworzÄ… Malatia us. There, waiting for 4 hours.
What we catch a car, it takes us to the bus station. Moreover, we include the first major quarrel and rozchodzimy up. But just because we're going back to Tim. The next driver is the same:
-Seni gidiyorum Kayseri? (Are you going to Kayseri?)
-Evet, evet (yes, yes)
-Otostop?
-Tamam (okay)
And again we are on Otogar zaworzeni, the guy takes out a backpack with a smile Paul carries the station. It's getting a crowd, the driver yells "otostop yok, Otogar evet" (hitchhiking, no! Bus station anyway!). We take our backpacks and then we off thanks to these bear-favors.

Then grab the boy Jandarmy. Malatii catch up in military service (15 months!). Speak excellent English and explains that Malaci:) are a little tough. And my "little?" 5 times today we were at the station hehehehe. The boy had gone willingly with us, because I already have enough services and longs for Istanbul (like I landed in the middle of nowhere that it also would tęskinła). We can be taken on the super-Seat, where he immediately grab the truck straight to Kayseri - bomber. We're going mountainous areas, gorging the locale and enjoying pommarańczowe field, where drought is apricots. In Kayseri, where it caught us stop.
- Merhaba, gidiyorym Nevsehir?
-Yes my friend.
-Can You Take Us?
-Yes my friend.
Yes, we met Merce, who showed us the way Urgup (very pretty small town) and the magnificent panorama of the Rose Valey. Then Paul invents that will enter the top. For what? today we can not find the name of the plateau, but the idea was carried out:)

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
salicjo
Ania Hojwa
zwiedziła 9% świata (18 państw)
Zasoby: 84 wpisy84 13 komentarzy13 448 zdjęć448 7 plików multimedialnych7
 
Moje podróżewięcej
11.02.2012 - 11.02.2012
 
 
10.08.2011 - 19.08.2011
 
 
28.01.2011 - 13.02.2011