Pierwszy dzień myślałam, że będzie nie wypałem. Baldym świtem Ania i Paweł oraz Olga i Sławek wyruszyli w stronę Krynicy. Plan spacer (ja i Paweł) i narty (Olga i Sławek).
Na narty grrr stok był w fatalnym (dla nas) miejscu na treking, więc postanowiłam zabrać Pawła i pokazać mu Krynicę. Paweł interesuję się architekturą, ale wkurzają go miejsca pełne snujących się przypadkowych turystów ...dlatego Krynica pełna podstarzałych dam i narciarzy nie powaliła go na kolana. Dopiero gdy skierowaliśmy swe kroki na Górę Parkową, poprawiły się nam obojgu nastroje. Nie dużo śniegu, prawie nie było ludzi, więc prawie jak na szlaku. Nie obyło się od rzucania śniegiem, nacierania i w moim przypadku jęczenia, że nie chce mi się iść:) Gdy zeszliśmy chciałam pokazać Pawłowi jeszcze jedno urocze miejsce - Muzeum Nikifora. Niemy artysta, który malujący prymitywne widoczki ulic które istniały tylko w jego głowie. Sztuka ulicy - tania i początkowo nie chciana. Bo jakże to artysta - żebrak, który nie zabiega o salony. Ale jak go już odkryto, salony zaczęły zbiegać o niego. Był jednym z najsłynniejszych polskich Łemków - i tu ideologiczny zgrzyt...czy może być polski Łemko, jak polski Żyd, a może ładniej i poprawniej powiedzieć Łemko mieszkający na terenach Polski (a które to kiedyś były domem tysięcy Łemków przesiedlonych w ramach akcji "Wisła"- ale o tym jeszcze napiszę za chwilę, bo to temat który mnie fascynuje od lat).
Oboje z Pawłem kochamy sztukę i długo rozmawialiśmy o niezwykłym życiu tego śmiesznego człowieczka w kapelusiku. Jeśli chcecie wiedzieć więcej o Nikiforze polecam piękny film "Mój Nikifor" z genialną Krystyną Feldman w roli głównej.
Jeden dzień w Krynicy to wystarczająco. To miejsce też mnie męczy turystami i cenami, ale tak jest chyba wszędzie, dlatego w przyszłości będę je tylko traktować jako bazy początkowe wycieczek.
Gdy narciarze już się wyszaleli (polecają stoki dla początkujących w Słotwinach), a kuracjusze pospacerowali, pojechaliśmy do Krempnej.